Zapomniana historia pacyfikacji górników z Halemby. „ZOMO z pałami weszło wieczorem. Siłą wdarli się do cechowni”

ZOMO z pałami weszło wieczorem. Siłą wdarli się do cechowni, przed którą ustawili szpaler. Wszystkich wyganiali i pałowali - wspomina Paweł Nowok. Halemba była najprawdopodobniej pierwszą kopalnią, na której ZOMO spacyfikowało strajk związany z wprowadzeniem stanu wojennego. W cechowni zakładu powstała wystawa, która przypomina o tamtej historii.

16 grudnia 1981 roku ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej) brutalnie spacyfikowało protestujących w KWK Wujek w Katowicach. Zginęło dziewięciu górników, a dwudziestu trzech zostało rannych. To najtragiczniejsza, ale niejedyna czarna karta historii stanu wojennego.

Dwa dni wcześniej, o czym mało kto pamiętam, ZOMO spacyfikowało także górników protestujących na terenie KWK Halemba w Rudzie Śląskiej. We wtorek, 7 grudnia, w cechowni kopalni otwarto wystawę poświęconą wydarzeniom stanu wojennego i historii zakładowej Solidarności lat 80.

- Historia wydarzeń z naszej kopalni zawsze pozostawała w cieniu, a to najprawdopodobniej tutaj w pierwszej kolejności weszły oddziały ZOMO, żeby spacyfikować górników - mówi Artur Braszkiewicz, obecny przewodniczący Solidarności w KWK Halemba. - Wystawa powstała po to, aby przypomnieć tę zapomnianą historię sprzed 40 lat - dodaje.

Na wystawie znalazły się na niej m.in. fotografie, dokumenty, odznaki, pamiątki internowanych czy sztandary związku zawodowego, które były ukrywane przed służbami w latach PRL-u.

„ZOMO z pałami weszło wieczorem. Siłą wdarli się do cechowni”

- Obywatelki i obywatele Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej! - rozpoczął o godz. 6.00 rano 13 grudnia 1981 przemówienie wprowadzające stan wojenny gen. Wojciech Jaruzelski. Kilka godzin wcześniej, pod osłoną nocy, zaczęto zatrzymywać działaczy opozycji w całym kraju. Wśród nich znalazł się przewodniczący Solidarności w KWK Halemba Stanisław Kermes.

- Jeszcze przed 6.00 rano byliśmy na terenie zakładu, żeby stawić opór i od tego zaczął się strajk - wspomina Paweł Nowok, górnik i związkowiec, wieloletni przewodniczący Solidarności w kopalni Halemba. - Kolega zrobił objazd po okolicy, był także na Wujku, ale tam wszędzie było cicho. Zorganizowaliśmy się, zabezpieczyliśmy bramy, ale nie byliśmy gotowi do walki. Spodziewaliśmy się stanu wyjątkowego, ale nie wojennego…

Górnicy zgromadzili się w cechowni i czekali. Następnego dnia, 14 grudnia, jako pierwsi do środka weszli żołnierze. - Odśpiewaliśmy hymn narodowy: „Jeszcze Polska nie zginęła!”. Wiedzieli, że nie ustąpimy, więc zasalutowali i wyszli - opowiada Paweł Nowok.

ZOMO nie zamierzało jednak pobłażać górnikom. Więźniarki ustawiły się wzdłuż drogi prowadzącej do kopalni. Stały w kilometrowym szeregu od samego wejścia do pobliskiego kościoła.

- ZOMO z pałami weszło wieczorem. Siłą wdarli się do cechowni, przed którą ustawili szpaler. Wszystkich wyganiali i pałowali - mówi Paweł Nowok.

- Przeżyliśmy gehennę. ZOMO-wcy gonili wszystkich, przeganiali nawet ludzi z toalety. Ksiądz otworzył drzwi z kościoła dla górników, którzy tam się schronili. ZOMO nie weszło. Inni, którzy uciekli do hoteli robotniczych, byli pałowani, aresztowani, wywożeni… wspomina - Erwin Nowak, górnik i związkowiec, który w KWK Halemba przepracował 44 lata.

Pacyfikacja trwała kilka godzin. Górnicy bronili się tym, co mieli pod ręką - pochłaniaczami, maskami, hełmami. Ostatecznie aresztowano i osądzono za strajk siedem osób.

Subskrybuj rudzianin.pl

google news icon