Ile głosów trzeba było zdobywać, by sięgnąć po prezydenturę w Rudzie Śląskiej?

Nie ma polityki bez arytmetyki. Tą oczywistą prawdę przypominamy w perspektywie wyborczej dogrywki w Rudzie Śląskiej. Analizujemy także ile głosów trzeba było do tej pory zdobyć, aby sięgnąć w tym mieście po prezydenturę.

M. Wroński
Tablica Prezydent Miasta Ruda Śląska

Zacznijmy od przypomnienia kluczowych liczb z pierwszej tury wyborów. Uprawnionych do głosowania było ponad 101,5 tysiąca mieszkańców. Skorzystało z tej możliwości niewiele ponad 32 tysiące osób. Dokładnie 11 590 z nich postawiło na Michała Pierończyka. Zacięty bój o drugie miejsce stoczyli Krzysztof Mejer i Marek Wesoły. Ostatecznie górą był ten pierwszy, zdobywając 8547 głosów (na Wesołego zagłosowało 8406). Czwórka pozostałych kandydatów w sumie zebrała niespełna 3300 głosów.

W perspektywie wyborczej dogrywki obaj kandydaci będą starali się maksymalnie zmobilizować swój elektorat oraz pozyskać nowych wyborców. Ile głosów trzeba było do tej pory zdobyć, aby sięgnąć w Rudzie Śląskiej po prezydenturę?

Dwadzieścia lat temu, gdy po raz pierwszy w bezpośrednich wyborach triumfował Andrzej Stania, w drugiej turze zagłosowało na niego ponad 15 tys. mieszkańców. W roku 2006 Stania uzyskał reelekcję rozstrzygając sprawę już w pierwszej turze i uzyskując w niej prawie 31 tys. głosów. W roku 2010 r. do rozstrzygnięcia wyborczej rywalizacji znów trzeba było dogrywki, w której górą była Grażyna Dziedzic. Wygrała z Andrzejem Stanią o włos, uzyskując 16 920 głosów. W roku 2014 znów potrzeba była druga tura i znów wygrała w niej Grażyna Dziedzic, na którą postawiło 20 224 głosujących (w pierwszej turze uzyskała ponad 15,7 tys. głosów). Cztery lata później (w 2018 r.) Grażyna Dziedzic ponownie zapewniła sobie reelekcję w dogrywce, uzyskując ponad 25,1 tys. głosów (w pierwszej turze poparło ją 20 010 wyborców). Rywalizujący z nią wówczas Marek Wesoły miał przeszło 15,5 tys. głosów poparcia.

Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na fakt, że opisywane powyżej wybory były głosowaniami planowanymi, wynikającymi z „normalnego” kalendarza wyborczego. Obecne wybory są konsekwencją śmierci dotychczasowej prezydent, a ich zwycięzca sprawować będzie władzę w mieście przez raptem kilkanaście miesięcy. To może sprawić, że liczba głosujących rudzian będzie mniejsza aniżeli w dotychczasowych wyborach (analogicznie mniejsza, być może, będzie też liczba uzyskanych głosów, koniecznych do sięgnięcia po prezydenturę). To zresztą widać już po pierwszej turze, w której udział wzięło niespełna 32 proc. uprawnionych. Dla porównania, w 2018 r. w pierwszej turze do urn poszło 46,3 proc. uprawnionych mieszkańców, w drugiej turze frekwencja spadła wtedy do niespełna 38,5 proc.

Subskrybuj rudzianin.pl

google news icon