Nie ma chętnych do komisji wyborczych

Wybory prezydenckie w Rudzie Śląskiej już 11 września, a nadal brakuje chętnych do pracy w obwodowych komisjach wyborczych. Dlaczego? Powód jest prosty - kasa.

stock
Wybory w Rudzie Śląskiej już 11 września

Praca w komisji wyborczej, to nie tylko podsuwanie listy z nazwiskami i wydawanie kart wyborczych. To wiele odpowiedzialnych zadań - od właściwego przeprowadzenia głosowania, przez czuwanie w dniu wyborów nad przestrzeganiem prawa wyborczego w miejscu i czasie głosowania, po ustalenie wyników głosowania w obwodzie i podanie ich do publicznej wiadomości, a na koniec - przesłanie wyników głosowania do właściwej komisji wyborczej.

Jej członkowie więc mają sporo na głowie. Ważna jest też dokładność i sumienność. Tu nie ma miejsca na błędy, bo błędy - oznaczają problemy. I to poważne.

Co za to proponuje się członkom komisji?

Fala chętnych to pracy w komisjach ruszyła po informacji, jakoby można było nieźle zarobić. Niestety, autor tej informacji nie wziął pod uwagę, że stawki dla wyborów na prezydenta RP są inne niż na prezydenta miasta. I nie zarobi się 1000, 800, ani nawet 500 złotych.

Szeregowi członkowie komisji wyborczych za pracę otrzymają... uwaga! 225 złotych! Zastępca przewodniczącego komisji - 248 zł, a przewodniczący - 280 złotych. W tym najpierw muszą zaliczyć około 2 godzin szkolenia w piątek, następnego dnia, w sobotę - przyjść na zapoznanie z lokalem wyborczym, a w niedzielę - pracować od świtu do... zakończenia pracy. Jeśli dobrze pójdzie - powinna się zakończyć około północy.

Nic więc dziwnego, że ludzie, po pierwszej fali chętnych do tej pracy - gdy ich wizje niezłego zarobku zostały rozwiane - zwyczajnie rezygnują. Z drugiej strony - może na ich miejsce znajdą się tacy, dla których opłaca się pójść do pracy za 200 złotych?

Subskrybuj rudzianin.pl

google news icon