Koksownia „Wolfgang” obchodziłaby niebawem 105 lat [Galeria]

Koniec roku to czas refleksji. Warto podsumować minione miesiące, zadumać się nieco nad upływającym czasem i powspominać. My także dziś wspominamy obiekty, które zniknęły z miejskiego krajobrazu. Jednym z nich jest koksownia „Wolfgang”/"Walenty". Pamiętacie ją?

Budowę koksowni „Wolfgang”, a w zasadzie „Koksanstalt Ruda” rozpoczęto w lutym 1915 roku, a już w kwietniu roku następnego udało się uruchomić zakład. Ulokowano go przy kopalni Brandenburg (później Wawel) i Wolfgang (później Walenty). Należał Dyrekcji Dóbr hrabiego Ballestrema w Gliwicach, ale zarząd zakładów przemysłowych znajdował się w Rudzie. W początkowej fazie działalności funkcjonowały tam zaledwie dwa piece koksownicze, jednakże po I wojnie światowej, w 1918 roku wybudowano trzeci. Pieców sukcesywnie przybywało, a gdy zakład świętował 10-lecie istnienia, mógł się już pochwalić 156 piecami.


Kiedy w 1922 roku doszło do plebiscytu i podziału Śląska, nastąpił również podział majątku Ballestremów. Wszystkie zakłady przemysłowe, w tym wspomniana koksownia, znajdujące się po stronie polskiej weszły w zarząd Zakładów Przemysłowych Mikołaja hrabiego Ballestrema w Rudzie Śląskiej. Kiedy wygasła konwencja genewska, zmieniła się także nazwa koksowni, która otrzymała imię „Walenty”. Ponowna zmiany nazwy nastąpiła podczas okupacji, ponieważ przywrócono wówczas niemieckobrzmiącą nazwę „Wolfgang”. Po wojnie nastąpiło przywrócenie polskiej nomenklatury.

Co więcej, w 1931 roku zakład zaczął podlegać Rudzkiemu Gwarectwu Węglowemu, powstałemu z przekształconego Zarządu Zakładów Przemysłowych Mikołaja hrabiego Ballestrema. Zakłady Koksownicze Walenty do 1945 roku i zaraz po zakończeniu wojny produkowały wyłącznie koks opałowy oraz smołę, benzol, siarczan amonu i gaz koksowniczy.

W 1933 roku w koksowni „Wolfgang” miała miejsce groźna eksplozja, a zakład poniósł milionowe straty.

W związku z katastrofą w koksowni „Wolfgang“ tak władze policyjne, jak i górnicze przeprowadzają ścisłe dochodzenie. Przyczyną katastrofy, jak wynika z dotychczasowych dochodzeń, był defekt w rurach. Gaz przedostał się do hali maszyn, nastąpiło krótkie spięcie i nastąpiła eksplozja. Według ściślejszych obliczeń straty wyniosą przeszło 2 miln. zł. i w konsekwencji koksownia będzie nieczynna przez kilka miesięcy – czytamy w „Katoliku polskim”, z 1 lutego 1933 roku.

W wyniku zdarzenia rannych zostało trzech pracowników.

Maszynista Helder twierdzi, że gdy przyszedł krytycznego dnia do pracy, uderzyło go dziwne funkcjonowanie motoru. W chwili, gdy otwierał drzwi, wiodące na dół do hall motorów, nastąpiła eksplozja. Pogrzebówna, sprzątaczka, zeznała, iż, gdy weszła do hali maszyn, uderzył ją silny zapach gazów, i z obawy przed zatruciem cofnęła się i wyszła z hali, lecz w tejże chwili ogłuszona została eksplozją – relacjonował redaktor „Katolika polskiego”.

W latach 1945 -1950 stała się częścią kopalni Walenty-Wawel, a po 1950 zyskała autonomię.

Ostatecznie finał działalności produkcyjnej koksowni „Walenty” nastąpił z końcem stycznia 1989 roku. Przestarzały zakład emitował zanieczyszczenia i był mało wydajny.

Źródło cytatu: Katolik Polski, 1933, R. 9, nr 26

Subskrybuj rudzianin.pl

google news icon