Kampania odbiła się na moim życiu rodzinnym - mówi Michał Pierończyk

Najpierw zbieranie podpisów, potem walka o poparcie przed pierwszą turą, przed drugą. Życie rodzinne zeszło na drugi plan. Na szczęście - jak mówi Michał Pierończyk - cała rodzina mnie w tej walce wspierała.

Kampania wyborcza odbija się na życiu rodzinnym?

- Tego nie ma co kryć. Tak żeśmy rozmawiali z żoną i powiedziała tak: podejmujemy decyzję, że startujesz, to my też się angażujemy. Stąd to wsparcie było duże ze strony mojej rodziny. Teraz zmęczenie opada, ale od razu trzeba się brać do nowej pracy. Mieliśmy we wrześniu odpocząć, bo mamy w tym miesiącu rocznicę ślubu i urodziny syna. Ale z powodu drugiej tury wyborów - musieliśmy wszystko przełożyć. Ale mam nadzieję, że jeszcze się nam uda to nadrobić - mówił Michał Pierończyk.

Gorączka kampanii to jedno, ale praca na stanowisku prezydenta, zwłaszcza w początkowym okresie, na pewno nie będzie tak "prosta", jak wiceprezydentura.

- To prawda. Kiedy byłem wiceprezydentem, to było inaczej. Wtedy to była praca na rzecz prezydenta, na rzecz Grażyny Dziedzic. Teraz coś się na pewno zmieni w moim życiu. Nie będzie już tyle czasu dla bliskich i dla siebie. Dlatego chciałbym mieć pełny skład zarządu, by móc podzielić obowiązki i być jeszcze dostępny dla mieszkańców. Bo o to też prosili, by podejmować decyzje w dialogu z nimi - dodał Pierończyk.

To ważne, by nie brać sobie wszystkiego na głowę.

- Nie można. To prowadzi do takiego ręcznego sterowania, a tu nie o to chodzi. Ruda Śląska jest miastem średnim wielkości, ale z dużą liczbą mieszkańców. Więc jest wiele zadań. Nie można wszystkiego doglądnąć osobiście. To jest po prostu niemożliwe. Trzeba się jednak starać mieć to wszystko zaplanowane, podzielone kompetencje. Tak, bo wszystko dobrze funkcjonowało.

Zaprzysiężenie nowego prezydenta Rudy Śląskiej - w najbliższy czwartek, podczas sesji Rady Miasta. Początek sesji o godzinie 13.

Subskrybuj rudzianin.pl

google news icon